Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Dalasiński
Źródło: http://www.dwutygodnik.com/article/1461
14
6,5/10
Tomasz Dalasiński (ur. 1986) – twórca tekstów poetyckich, doktorant w Zakładzie Polskiej Literatury Współczesnej Wydziału Filologicznego UMK. Autor książek poetyckich „zmiana biegunów” (SLKKB, Łódź 2009) i „zeitmusik” (Biblioteka Tyskiej Zimy Poetyckiej, Tychy 2010). Laureat X Tyskiej Zimy Poetyckiej (2010),nominowany do nagrody głównej w OKP im. J. Bierezina (2008). Stypendysta Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego w dziedzinie kultury. Mieszka w Toruniu. Ważniejsze publikacje wierszy (faktyczne lub zapowiedziane): „Kresy”, „Topos”, „Tygiel Kultury”, „Odra”, „Zeszyty Poetyckie”, „Opcje”, „Rita Baum”, „Migotania, przejaśnienia”, „Portret”, „RED”, „Arterie”, „Kozirynek”, „Cegła”, „Neurokultura”, „Instynkt”, „PKPzin”, antologia „Przeciw poetom”.
6,5/10średnia ocena książek autora
47 przeczytało książki autora
32 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Młody Toruń poetycki. Antologia
Tomasz Dalasiński, Rafał Skonieczny
6,5 z 2 ocen
4 czytelników 1 opinia
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Nieopowiadania Tomasz Dalasiński
8,0
„Nieopowiadania” Tomasza Dalasińskiego to zbiór utworów będących swoistą grą z czytelnikiem, do którego należy niełatwe zadanie wypełnienia miejsc pustych, rozwinięcia – czasami zbyt skąpej – fabuły, uchwycenia gry, wcielania się w różne role przez podmiot liryczny. Narrator raz staje się bohaterem, raz szydzi z konwencji, a innym razem spogląda na świat z perspektywy wszechwiedzącego obserwatora. Do tego niektóre utwory to powtarzające się pętle i zabawa konwencją. Spotykają się w nich różnorodni bohaterowie: od sprzątaczek, przez pracowników biurowych, biznesmenów, artystów, studentów, prostytutki, homoseksualistów, heteroseksualistów, prawicowców, lewicowców po literatów tworzących alternatywne światy, szukających odmiennych dróg, gubiących się w fabule, ograniczających swoje istnienie do własnego tworzenia, zmuszających innych do pochwał, zmuszanych przez życie do życia, walki o jutro, bitwy o kolejny dzień egzystencji w świecie, który ogranicza się do nas samych i spełniania własnych pragnień, wykorzystywania innych jako środków prowadzących do osobistych celów. Wszyscy spotykają się w granicach miasta zmuszającego ich do przypadkowych i powierzchownych relacji, ale dającego możliwość poprawy bytu i nie zawsze zapewniającego anonimowość. Bohaterowie pozostają w rozdarciu między wyborami, swoimi możliwościami i narzuconą przez własne istnienie wolnością, od której nie można uciec, co doskonale podkreśla „Most of all”: „Jestem bohaterem swojego opowiadania. Stoję na moście, ale we mnie jest nas takich dwóch, i jeden mówi: skaczmy, a drugi na to: zejdźmy. Więc może skoczę? Albo zrobię wbrew sobie. Lecz któremu „sobie”?”.
Każdy z nas stoi przed takimi radykalnie odmiennymi i pozornie takimi samymi rozwiązaniami, wyborami różnych szybkości przemierzania drogi w dół, zmierzającymi do końca życia, który może wydawać nam się przypadkowy, a okazuje się nieunikniony przez sam fakt narodzin.
Zbiór polecam osobom otwartym na przemyślenia, zabawę formą, słowem, konwencjami, znakami, gotowym w pozornym miejskim chaosie gotowych dostrzec kosmos ludzkich oddziaływań, niezbędny ład i wyłanianie siebie z relacji z innymi ludźmi. W tych kontaktach najbardziej zaznacza się tworzenie własnej osoby przez spotkanie z matką, będącą najważniejszym „Innym” w naszym życiu. Napiętnowanie jej spojrzeniem sprawia, że trudno dostrzec nam granice własnego Ja oraz naszego ja stworzonego przez Innego-matkę:
„We wstecznym lusterku siedząca z tyłu matka wyglądała dokładnie tak, jak można sobie wyobrażać matki siedzące z tyłu: odwrotnie. Odwrotnie: z perspektywy matki siedzący za kierownicą „ja” musiał wyglądać równie idiotycznie.
– Spakowałeś kanapki? – zapytała matka.
– Spakowałem – odpowiedziałem, zresztą zgodnie z tzw. prawdą.
– A termos?
– Termos też.
Zabawne, że wszystko sprowadza się do tego mnie, który nie ma nawet tej pewności, że jest tym mną, do którego wszystko się sprowadza.
Nietrudno jest urodzić syna, choć urodzić syna jest piekielnie trudno; trudno jest urodzić samego siebie, będąc już uprzednio urodzonym przez kogoś. Tak (podówczas) myślałem. Jeżeli miałbym (wtedy) opowiedzieć coś o macierzyństwie, to przywołałbym taką scenkę z przeszłości: „ja” posypiający gdzie bądź, a dookoła ta kobieta, którą tak trudno, tak niezwykle trudno jakkolwiek nazywać.
Dziś zrobiłbym to inaczej”.
Książkę polecam miłośnikom literatury wymagającej refleksji, skupienia i przyglądania się w niej sobie.
Dzień na Ziemi Tomasz Dalasiński
6,8
„Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach” to zbiór prozatorskich miniopowieści.
Podoba mi się, że każde z tych opowiadań jest dopracowane do perfekcji. Krótka forma rządzi się swoimi prawami, nie ma tu miejsca na przegadanie, na słowne wydmuszki. I u Tomasza Dalasińskiego jest właśnie sam konkret.
Równie mocno autor przykłada się do odtworzenia danej scenerii, co i do kreacji bohaterów. Pieczołowicie umieszcza postaci w przygotowane uprzednio miejsce. Gdy już tchnie w nie życie, obserwuje. A właściwie powierza to zadanie neutralnemu narratorowi, który sam w sobie też jest niezwykłym konstruktem. Niezwykle wrażliwy, może nawet czuły, choć trzymający się na dystans. Wyłącznie relacjonuje, choć czasem pozwala sobie na komentarze, które można przypisać samemu autorowi. Zdarza się również, że któryś z bohaterów zabiera głos, by samemu opowiedzieć swoją historię.
Już w pierwszym tekście mamy szereg cech, jakie wyróżniają te miniatury – oto pewne miasteczko, doskonale zobrazowane. Czujemy jego klimat, odczytujemy symbolikę. W tę przestrzeń autor wprowadza postaci – a każda z nich niesie ze sobą własną historię, stanowiącą rodzaj przypowieści. Jest zatem Krawiec – „nieszkodliwy dziwak”, jest facet uprawiający warzywa, nauczyciel czy chłopiec piszący do papieża. Każdemu z nich Dalasiński poświęca akapit. Dwa, trzy zdania, ale tak poprowadzone, że tworzące wielką opowieść. To bardzo znajome portrety – i może nie tyle ludzi, co ich emocji, zachowań, problemów, marzeń czy lęków. Bo w książce Dalasińskiego to właśnie to, z czym zmaga się człowiek, jest na pierwszym planie. Autor stopniowo, w toku narracji, przybliża nas do niekiedy dość bolesnych, choć przecież tak prawdziwych, refleksji.
„Dzień na Ziemi” to właściwie taki zbiór współczesnych baśni dla dorosłych. Objawia się tu cała groza życia, niekiedy któryś z bohaterów odnajduje swoistego Graala, a większość będzie tylko o nim marzyła. Świat z tych przypowiastek jest trudnym terytorium. Nieustannie trzeba walczyć o swoje, o siebie.
Bohaterowie Dalasińskiego to my wszyscy. Doskonale znamy ból wszelkiego rodzaju (fizyczne dolegliwości oraz psychiczne rozstrojenia),cierpienie związane z chorobami czy stratą bliskich, zagubienie w dzisiejszym świecie lub w nowych okolicznościach, lęk przed starością, samotność i potrzebę odcięcia się od świata. Wiemy też przecież, że wszyscy mamy swoje grzeszki oraz słabostki. Choć przyjemnie podejrzeć, jak sobie inni z nimi radzą.
Obserwujemy tu pierwsze zauroczenia i inne miłostki, pragnienia oraz żądze. Jest też ludzka ciekawość oraz wlokącą się u jej boku ploteczka. Przez to zwyczajne, acz niekiedy zupełnie niezwykłe, życie przemyka też śmierć.
Ulubioną przestrzenią dla zdarzeń jest tu małe miasteczko z hermetyczną społecznością. To pozwala Dalasińskiemu pokazać rozmaite zależności, ale też trudności, jakie przeżywa każdy nowy, każdy inny. Pisarz zwraca uwagę na relację między ludźmi oraz na ich wewnętrzne zmagania.
Bohaterowie „Dnia na Ziemi…” nie mają lekko. Bo nie dość, że spotykają ich życiowe problemy, mniejsze lub większe dramaty, to jeszcze zostają postawieni przed wyborem. I najczęściej jest to sytuacja bez wyjścia – wszystkie drogi prowadzą do jakiejś tragedii. A ludzie, jak to ludzie, różne decyzje podejmują. Narrator nikogo nie ocenia, zostawia to zadanie czytelnikowi. A my często poczujemy dyskomfort, może nawet gniew, czasem będzie to litość i współczucie.
Nie zabraknie tu też historii, o jakich czytelnikowi się nie śniło. Są wszak teksty, w których humor przejmuje pałeczkę, a czasem groteska czy wręcz surrealizm maczają swoje palce. Gwarantuję jednak, że każde z trzydziestu opowiadań dostarczy sporej dawki emocji! A niektóre z nich zapadną naprawdę bardzo głęboko w czytelnicze serce.
Dalasiński jest odkrywcą. Nie wynajduje niczego nowego, ale wydobywa z zapomnienia, z mroków ignorancji to, co my tam chętnie spychamy. Odkrywa przed czytelnikiem to, co zakryte. Nie zawsze będzie to łatwa konfrontacja, wszak autor nie szczędzi nam najbardziej skomplikowanych i bolesnych tematów. Ale i pośmiać się pozwoli. Z całą pewnością ta proza służy do głębokiego przeżycia.